Jako ludzie mamy tendencję do powtarzalnych zachowań, które bardzo trudno nam wyeliminować. Część z nich wiąże się z przekonaniami i przyzwyczajeniami, które determinują nasze szczęście. W poniższym tekście chciałabym przedstawić niektóre z naszych postaw, które skutecznie obniżają poziom naszej radości życia i sprawiają, że nie jest ono tak pogodne, jak mogłoby być.
1. Nadmierne unikanie przykrości
Część z nas nadmiernie obawia się uczuć, które sprawiają nam przykrość. Każdy z nas próbuje ich unikać, ale nie za wszelką cenę. Wiemy, że czasem warto je wytrzymać by coś ważnego zyskać – przykładem może być sytuacja, kiedy chcemy się nauczyć czegoś złożonego. Jeśli wytrzymamy niepewność kiedy nam się to uda, wytrzymamy przykrość, gdy będziemy popełniali błędy i zniesiemy niekomfortowe uczucie, ze nie umiemy tego , a inni umieją – to jest szansa, ze nie porzucimy nauki za pierwszym czy drugim potknięciem i osiągniemy cel. Nadmierny lęk przed nieprzyjemnymi uczuciami i chęć uniknięcia może objawiać próbami „wyłączenia uczuć – nieczucia lub zaprzeczania im ”. Chociaż ich unikamy w najbliższym czasie, to długofalowe skutki takiego rozwiązania przynoszą dużo szkody i wbrew pozoru inne nieprzyjemne uczucia. W powyższym przykładzie z nauką mogą to być poczucie gorszości, niedostosowania, niskie poczucie wartości i narastający lęk przed następnymi wyzwaniami. Częstym uczuciem jest także pogłębiające się rozczarowanie sobą i zagubienie.
Wyróżnia się 2 rodzaje uczuć, które są dla nas przykre.
Pierwsze z nich są związane z sytuacjami, które nie są od nas zależne. Uczucia pełnią w tym przypadku funkcję motywacyjną. Dzięki nim możemy się także dowiedzieć czegoś o otaczającym nas świecie i o nas samych. Przykładem sytuacji, którym towarzyszą takie emocje jest odczuwanie chłodu. Intuicyjnie sięgamy wtedy po koc lub cieplejsze odzienie, żeby się ogrzać. Ten stan nie jest przyjemny, ponadto towarzyszy nam myśl o tym, że możemy się przeziębić. W tej sytuacji robimy wszystko żeby ten stan zmienić, co wskazuje na stymulującą rolę uczuć w tym konkretnym przypadku. Nieprzyjemnych uczuć nie da się uniknąć w życiu, pełnią ważną rolę informacyjna i motywującą – trochę tak jak instynkt samozachowawczy. Jednak do ich części i pewnego nasilenie w pewnym stopniu się „dokładamy”. Więc można powiedzieć, że mamy pewien poziom emocji, które naturalnie się pojawiają w odpowiedzi na bodźce zewnętrzne i wewnętrzne. Może także pojawić się dodatkowy poziom uczuć wynikających z naszych przekonań o sobie i świecie, które mogą być nieadekwatne. Być może w przeszłości miała nas chronić , ale w obecnym życiu więcej nam szkodzą i nie pomagają rozwijać się. Czasem jest ona tak duży, że znacząco utrudnia funkcjonowanie.
Co mam na myśli?
Jeśli w przeszłości, a często w dzieciństwie doświadczaliśmy trudnych uczuć i nasi bliscy nie pomogli nam sobie z nimi konstruktywnie radzić, może to doprowadzić do nadmiernego eskalowania ich , a przede wszystkim lęku. By się trzymać przykładu z nauką możemy wyobrazić sobie, że być może opiekunowie danej osoby wymagali wyników idealnych lub nie mieli cierpliwości by towarzyszyć dziecku w nauce pokazując jak to się robi, ale też pomagając radzić sobie z porażkami i błędami. Np. zwracając uwagę na to jak można wykorzystać błąd, czego się z niego dowiedzieć, na co zwrócić uwagę, a także , że każdy popełnia błędy i ważne by się nie zniechęcać. Zwracając dziecku uwagę co poprawiło, jakie widzimy pozytywne zmiany i dając możliwość doświadczania, że samo coś odkrywa. Jako małe dzieci wierzymy, że dorośli są prawie bogami i umieją wszystko i od razu. Dużo dzieci frustruje się widząc, że jeszcze wielu rzeczy nie umieją tak dobrze jakby chciało. Potrzebują pomocy by zaakceptować swoje możliwości i umieć się rozwijać, a nie ganić i rozliczać. Ważne by dodać, że trudności naszych rodziców często wynikają z tego, że sami czegoś nie umieją lub nie otrzymali lub obiektywnie mogło nie być ku temu możliwości.
Najprościej mówiąc właśnie obszarem tych nadmiernych emocji i schematów z nimi związanych zajmuje się psychoterapia.
2. Widzenie przeżywania uczuć jako słabości
Czasem mamy przekonanie, że przeżywanie uczuć zazwyczaj trudnych oznacza słabość. Źródła tych przekonań mogą być różne, jednak ważnym elementem może być także niewiedza związana z tym jak sobie z nimi radzić; czy da się je wytrzymać i czy można konstruktywnie je wykorzystać. Przykładem może być sytuacja, kiedy np. nie pozwalamy sobie czuć smutku, bo to jest słabość. Uzasadnienia mogą być różne np. silni nigdy nie są smutni lub będąc smutnym/ą jestem ciężarem dla bliskich, albo „mężczyźni nie płaczą”, „trzeba działać, a nie załamywać się”, „jak zacznę się smucić to zwariuję lub nigdy nie wydostanę się z dziury”, „ludzie nie lubią smutnych ludzi’. W efekcie stłumione uczucia gromadzą się, z czasem budując coraz większe napięcie. Bywa tak, że w końcu sami nie rozumiemy co czujemy. Skutki mogą być różne np. ciągłe podirytowanie i wybuchanie złością, trudność w udzielaniu innym wsparcia emocjonalnego (bo smutek trzeba natychmiast zlikwidować), branie na siebie zbyt dużo, brak kontaktu z sobą i światem, ucieczka w nałogowa zachowania i pewnie wiele innych. Odcinamy się wtedy od naszej wrażliwej strony, która pragnie i odczuwa stratę. Smutek towarzyszy stracie tylko ważnych spraw, ludzi i rzeczy, więc pokazuje nam co jest dla nas naprawdę ważne. Poza tym jest etapem godzenia się ze stratą, tak by można na nowo się angażować (kochać i dbać). Co więcej strata jest nieodłączny elementem naszego życia, codziennie tracimy czas, młodość, wybierając jedno musimy rezygnować z innego. Nie możemy jej uniknąć i wykluczyć z życia. Zaprzeczając temu płacimy ogromną cenę naszego życia psychicznego.
3. Dążenie do ideału
Oczekiwanie to zazwyczaj towarzyszy wysokim standardom jakie stawiamy sobie i światu. Z góry jest ono skazane na niepowodzenie, a my na rozczarowanie. Kłopot pojawia się, gdy od jego spełnienia uzależniamy nasze samopoczucie oraz poczucie wartości. Ważne by mieć ideały do jakich dążymy, ale nikt z nas nie jest nieomylny i świat nie będzie idealny tzn. taki jakim chcielibyśmy go widzieć. Umiejętność rozróżniania na co mamy wpływ, a na co nie – jest kluczowa w tym momencie. To pomaga decydować na co chcę ukierunkować swoją aktywność, a z czym być może warto się pogodzić. Przepisem jest raczej nauka radzenia sobie z nie-idealnością lub różnicą zadań, niż likwidacja ich całkowita.
4. Usilna chęć przewidywania
Naturalnym odruchem wielu ludzi jest planowanie. Próba przewidzenia trudności i opracowania jak sobie z nimi poradzić. Jednak czasem jest to tak nasilone, że stale się zadręczmy, zamartwiamy lub jesteśmy w ciągłej czujności. Nasza wyobraźnia jest ogromna i potrafimy sobie wyobrazić tysiące elementów, jakie mogą pójść nie tak. Powoduje to silne napięcie, czasem stałe uczucie zagrożenia oraz niemożność podjęcia jakiejkolwiek decyzji. Może być nam trudno wspierać bliskich, ponieważ przekazujemy im lęk, a ich lęk budzi w nas dodatkowe przerażenie. Trudno się odprężyć, cieszyć i bawić. Lub odwrotnie, przerażeni tym, że nie zawsze da się załatwić sprawy tak by nie było trudnych uczuć, porzucamy wszelkie próby kierowania naszym życiem.
Nie zawsze jednak możemy zapobiec lub przewidzieć wszystko. To co możemy, to uczyć radzić sobie z emocjami i dostosowywać się do rzeczywistości, na tyle na ile jest to możliwe. Wyciągać wnioski z przeszłości, ale też nie zadręczać się nią. Ważną umiejętnością jest odróżnianie tego na co mam wpływ od tego na co nie mam wpływu i wybór na co chcę przeznaczyć swoją energię.
W zasadzie można powiedzieć, że jest to przekonanie podobne do poprzedniego.
Zapraszam do przeczytania: